Dla mnie Larry jest najlepszym perkusistą. Uwielbiam Stewarta Coplanda (The Police),który jest niesamowity i jedyny w swoim rodzaju; świetny jest też Phil Collins (Genesis), lecz dla mnie zawsze najlepszym perkusistą pozostanie Larry. Na pewno jest to zmotywowane tym, że kocham U2, ale to właśnie zasługa gitary Edge'a, basu Adama i perkusji L.M.Jr. (nie wspominając o Bono). Kiedy osiągał pełnoletność, Larry już był niesamowity (1980: "An Cat Dubh", "I Will Follow"). Nikt tak jak On nie potrafi wprowadzać słuchacza w utwór (Exit) i prowadzić przezeń jakby za rękę ("All I Want Is You", "Walk On") przyśpieszać jego tempa (Bad), czynić genialne autwory jeszcze lepszymi ("With Or Without You", "New Year's Day"), czy stwarzać atmosferę spokoju ("If God Will Send His Angels") i niepokoju ("Walk To The Water"),..być piosenką ("Your Blue Room"). Gra najlepsze intra ("Sunday Bloody Sunday", "I Threw A Brick Through A Window"). Wreszcie nikt tak jak on nie potrafi być liderem zespołu grając na perkusji. To Larry założył U2, to dzięki niemu wszystko się zaczęło. "Pride", "Where The Streets Have No Name", "The Fly" to utwory kojarzone z gitarą Edge'a, ale wsłuchajcie się w perkusję. LARRY JESTEŚ WIELKI!!!